Josef Holler
(1903-1982) – od małego ciągle coś rysował. To było jego wielką pasją. Po ukończeniu Instytutu Pedagogicznego uczył w wioskach południowych Czech, ale dążył do doskonalenia swojego talentu malarskiego. W katalogu „Rysunki z Egiptu” Dom Sztuki, Czeskie Budziejowice, rok 1960, tak pisał o swojej drodze artystycznej:
„Nigdy nie zastanawiałem się nad swoim stylem. Zawsze koncentrowałem się na pomyśle i wierzę, że styl nie jest czymś wydumanym, ale jest wynikiem pracy, która musi prowadzić malarza konkretną drogą. Właśnie dlatego od samego początku patrzyłem na obiekty własnymi oczyma – taki miałem zwyczaj, nawet jeśli na początku przejrzałem cały plik wzorów. Uczyłem się u profesora Zdenka Kratochvíla i jestem z tego zadowolony. Zawsze interesowała mnie treść rzeczy, a ponieważ w swoich zainteresowaniach często byłem niecierpliwy, wielu z nich nie dokończyłem. Kiedyś z powodu Daumiere`a wybrałem się do Paryża, ale studiując byłem porażony nadmiarem wymogów formy. Dziś widzę, że mi to nie zaszkodziło. I w ten sposób wypracowałem swój własny styl. Moim nauczycielem był przede wszystkim Desnoyer, jeśli idzie o grafikę także R. Cami. Jednak swój dyplom zrobiłem u profesora Silovskiego w Pradze. Podczas pobytu w Paryżu swoje prace wystawiałem z Grupą i w salonie Niezależnych, w Pradze z Jednością Artystów Plastyków. Ze swoimi ilustracjami miałem szczęście, że znalazłem pisarza satyryka w osobie Václava Laciny. Ilustrowałem jego książkę Snoby i inne drobniejsze prace. Raz ilustrowałem książkę Heinricha Manna „Poddany”, co sprawiło mi szczególną satysfakcję, ale literatury tego typu było mało, a praca ilustratora wymaga systematyczności. Może jeszcze kiedyś do niej wrócę.”
W roku 1956 dzięki pomocy swych paryskich przyjaciół z czasów studiów otrzymał stanowisko eksperta ds. wychowania audiowizualnego UNESCO w Afryce. W ciągu ośmiu lat odwiedził wiele krajów: Egipt, Mali, Algierię, Ghanę, gdzie poza działalnością eksperta także tworzył. Pracował w wielu technikach, choć wydaje się, że rysunek lubił najbardziej. Był też otwarty na nowinki jak tworzenie gobelinów, w unikatowej, czeskiej technice zwanej Art Protis.
W twórczości J. Hollera dominują dwa tematy – kobiety i konie. W tym szczególnie ujawnia się podobieństwo do Edgara Degas. U obu artystów kobiety ujęte w scenach rodzajowych są pełne spokoju i ujmującego uroku. Odwrotnie w wypadku aktów u Degas czuje się atmosferę domów uciech i dążenie do uczynienia z aktów kobiecych awangardy malarstwa gdzie „obnażał” kobiece ciało w celach eksperymentu artystycznego. Akty kobiece Hollera emanują spokojem, a ich nagie ciała nie są naładowane erotyzmem, lecz pełne zadumy i powabu nie wyrażające wstydu ani pożądania.
Jednak w obrazach przedstawiających konie, głównie wyścigowe, z atmosferą towarzyszącą gonitwą, obaj artyści zarówno w formie i treści reprezentują jednego ducha, jedną myśl. To samo wyczucie energii pulsującej z chwili oczekiwania na start, to samo rozedrganie – konie i dżokeje na zielonej przestrzeni toru wyścigowego. Wyścigi w ujęciu Hollera i Degas są wyraziste, przepiękne kolorystycznie, pełne dynamiki i niepowtarzalnego ruchu zwierzęcia i ciała ludzkiego. Ich prace są kwintesencją wyścigów konnych.
Kontakt w sprawie prac – [email protected] / 507 175 865